autor: Stallion » 20 wrz 2012, 19:08
Witajcie!
Mam takie pytanie do Was, do Wszystkich, którzy są pasjonatami służb ratunkowych i ich pracy...
Podczas wielkich powodzi, których mieliśmy okazję doświadczyć parę lat temu, działo się to również i w mojej okolicy... Powiem szczerze, to było niesamowite jak dla mnie bo ja nigdy nie miałem z czymś takim do czynienia. Bardzo chciałem pomóc wszystkim, przez co nie było mnie praktycznie przez te 4 dni w domu. Rodzina się denerwował, że się włóczę zamiast siedzieć w domu... Całą dobę przeglądałem dane meteo, oglądałem i czytałem wiadomości o tym co się działo... Kiedy słyszałem syrenę w OSP, mimo że była to już noc, razem z tatą, a namawiałem go do tego jeździliśmy za nimi i pomagaliśmy strażakom... Kiedy mogłem, to dojeżdżałem rowerem na miejsce akcji, pomagałem sąsiadom i znajomym przy układaniu worków/umacnianiu wału... Co 2-3 godziny jeździłem nad rzekę i obserwowałem poziom wody... Nie spałem po nocach... Zawsze miałem ze sobą aparat, robiłem masę zdjęć i filmów chociaż nie były rewelacyjnej jakości, bo wtedy nie miałem ani trochę pojęcia o zasadach fotografii a i mój sprzęt nie był świetny, miałem małego kompakta Canon-a... Chciałem zdobyć dużo materiału z tego zdarzenia, nie wiem dlaczego, po prostu chciałem, żeby ci co nie byli tam gdzie ja i nie widzieli tego co ja, potem mogli to zobaczyć bo część osób nie wierzyła że takie coś w ogóle się dzieje! Moi koledzy i znajomi bardzo mi w tym pomagali, dzwonili do mnie gdy coś się działo, przyjeżdżałem na miejsce i robiłem zdjęcia... Mój wujek, który wtedy był komendantem OSP również po mnie dzwonił, żebym robił zdjęcia...
Kiedy robiłem zdjęcia, to ludzie różnie reagowali ... zazwyczaj było nas parę osób i praktycznie wszyscy robili zdjęcia. Zdarzało mi się jednak, że niektórzy się wtedy denerwowali, a kiedy chciałem zrobić zdjęcia grupce strażaków stojących na wale... musiałem uciekać (byli to strażacy z OSP)... Potem już rzadziej robiłem zdjęcia, bo nie chciałem z nikim konfrontacji a sytuacja i tak była bardzo dramatyczna... Każdy przeżywał to inaczej, jedni bardzo dramatycznie inni mniej i nawet chcieli żeby robić im zdjęcia...
Na filmach z akcji powodziowych widziałem jak niektórzy podchodzili wręcz w samo centrum wydarzenia i nikt się ich nie czepiał, nikt nie miał do nich pretensji...
Wtedy zastanawiałem się nad tym i wracając do tego dzisiaj nie wiem co zrobić... Jak zdobyć zaufanie ludzi podczas takich zdarzeń? A nie wszyscy są z prasy!
Nie ważne czy to wypadek, czy pożar, czy powódź, czy zaginięcie ... Jak to zrobić, żeby móc zrobić zdjęcia i filmy w taki sposób, żeby swoją obecnością nikogo nie sprowokować? Bo powiem szczerze, że sam mam nieraz wątpliwości, czy wyciągać aparat w danej chwili....
Miałem taki przypadek, że wracam ze szkoły i nagle się dwa auta zderzyły w centrum miasta [mała stłuczka], ruch stoi, wyskakuje 10 osób z tych aut, zaczyna się "mocna" wymiana zdań, tłum gapiów, potem straż pożarna... Niby nikomu się nic nie stało, ale... Jakbym wtedy wyciągną aparat, to co by się stało? Jak mogliby zareagować? Mają wypadek a tu gościu znikąd się pojawia i robi zdjęcia/kręci film!
Dla przykładu: pożar cysterny z gazem na jakimś odludziu czy podnoszenie wraku tira niby można porównać do jakiegoś newsa, ale jeżeli mamy tragiczny wypadek/pożar to co wtedy? Bardzo chciałbym robić filmy i zdjęcia z pracy służb ratunkowych, z różnych zdarzeń, ale nie chcę też w ten sposób urazić ludzi którzy tego doświadczają lub nawet samych ratowników, bo w sumie mogę wtedy wyjść na łowcę sensacji kompletnie bez empatii wobec powagi sytuacji w jakiej się znajduję...
Jakie możecie napisać porady co do takich reportaży, jak się zachować?
Pozdrawiam i dzięki z góry za odpowiedzi!